Piłka nożna: Hebel, kosa i nie ma przeproś
Dla fanów Zawiszy wyprawa do Rogaszyc zwykle wzbudza mieszane uczucia. Trudno im się dziwić, bo przecież na tym ministadioniku przylepionym smutno do lasu, pobliskiej szosy i niedalekiego szrotu, ich zespół zbierał niegdyś srogie baty. A już klęska Zawiszy, ówczesnego lidera B klasy, przed dwoma laty, to chyba najsmutniejsze chwile w niedługich dziejach tego zacnego klubu. Jednak wierni kibice nie opuszczają swej drużyny w trudnych chwilach, a takie przechodzi ostatnio zespół z Łęki Opatowskiej. Niestety, w tę niedzielę nie pomógł ani bęben, ani trąbka, ani wuwuzela. Zawisza został ugodzony śmiertelnie jednym ciosem i poległ podobnie jak w Opatowie. Ale cały mecz jako żywo przypominał widowisko stworzone kilka godzin później przez Legię i Lecha. Zresztą o tym meczu mogłoby wiele nam opowiedzieć dwóch piłkarzy Zawiszy, którzy zamienili Rogaszyce na stolicę. Cóż, niby Łączy nas Piłka, ale czy powinien cieszyć fakt, że nasza A klasa niewiele różni się od ekstraklasy?